3 lis 2018

Rzut okiem na... #5 — Chilling Adventures of Sabrina

      Cześć!
      Po dłuuuugiej przerwie przychodzę z kolejną recenzją... Nie mam żadnego sensownego wytłumaczenia, dlaczego nie było mnie na tym blogu tak długo.
        Oprócz tego — jeśli chcielibyście zobaczyć recenzję jakiegoś konkretnego filmu/serialu, zachęcam do dawania propozycji w komentarzach. :)
       Ale — dzisiaj na warsztat weźmiemy całkiem świeży serial od Netliksa, a mianowicie Chilling Adventures of Sabrina. Nie przedłużam już, tylko przechodzę do recenzji.

Tytuł: Chilling Adventures of Sabrina
Gatunek: Fantasy, Horror
Produkcja: USA
Czas trwania: 10 odcinków po ok. 1 godz.


      Być albo nie być...
     Serial opowiada historię pół-czarownicy, pół-śmiertelniczki Sabriny Spellman. W swoje urodziny, które wypadają w Haloween (taki fajny smaczek w sumie) musi podjąć decyzję, do jakiego świata chce należeć: do świata czarownic czy ludzi. Wybranie jednego z nich wiąże się z odcięciem od tego drugiego. Nie powiem — bohaterka ma dosyć interesujący problem egzystencjalny. 

       Serial jest horrorem, ale momentami ogląda się go z lekkością — wszystko dzięki pojedynczym scenom. (Pozdrawiam tych, którzy widzieli scenę z Ambrosem, który rozbebesza pewną postać)

        Stara Sabrina w nowym ciele...?
      Jeśli chodzi o samą Sabrinę — podobała mi się jej kreacja. Odniosłam wrażenie (które bardzo lubię!), iż główna bohaterka jest ludzka. Z jednej strony zwykła nastolatka, ma chłopaka, a z drugiej, gdy chciała pomóc była zdolna do największych świństw. Fajne wyważenie pozytywnych i negatywnych cech dziewczyny.

       Wokół całego zamieszania z główną bohaterką, drugoplanową rolę odgrywają problemy jej przyjaciół i bliskich. Tutaj mam drobne zastrzeżenia, szczególnie do sytuacji Harveya. Jak wiadomo, mieszkał z bratem i ojcem, który traktował synów dosyć... Surowo. Brakowało mi większego nakreślenia tej sytuacji, chociaż po jednej scenie podczas pogrzebu odczułam to, jakie rzeczywiście były relacje między nimi.
      Nie podobało mi się jeszcze przedstawienie jednej postaci — pani Wardell. Od początku odnosiłam wrażenie, że to właśnie ona jest tym czarnym charakterem naprowadzającym Sabrinę na złe decyzje. Moim zdaniem, gdyby ta postać była zarysowana bardziej subtelnie, wyszłoby to lepiej.

        Od strony technicznej.... Efekty mi się podobały. Po prostu były przyjemne dla oka, chociaż nie były jakieś mega spektakularne. Zapadła mi szczególnie w pamieć scena, kiedy w ostatnim odcinku Sabrina spaliła tą trzynastkę (chyba) czarownic.

          Monster Mash!
       Czymś, co również okazało się atutem serialu była muzyka — przyjemna dla ucha i idealnie wpasowująca się w klimat serialu. Tutaj kilka tytułów: I Put a Spell On You, Be My Baby czy Monster Mash. To tylko kilka świetnych pozycji z soundtracku.


I to chyba wszystko, co mam do powiedzenia na temat tego serialu. Dla mnie był on naprawdę przyjemny, może nie stał się moim ulubieńcem, lecz na pewno do niego powrócę. Polecam ten serial każdemu, szczególnie na chłodne wieczory.

MOJA OCENA: 8/10

1 komentarz:

Template by Elmo